Tworzenie sklepu internetowego z odzieżą – od czego zacząć?

0
18
5/5 - (1 vote)

Prowadzenie bloga modowego to jedno. Ale w pewnym momencie pojawia się pytanie: „Czy mogę na tym zarabiać więcej niż na współpracach?” No właśnie. Gdy liczba obserwujących rośnie, a społeczność zaczyna zadawać pytania typu „Gdzie kupiłaś ten sweter?” albo „Czy będzie Twój własny merch?” – zaczynasz się zastanawiać: a może sklep internetowy z odzieżą?

Tak właśnie było w moim przypadku. Od lat dzielę się inspiracjami modowymi na Instagramie i prowadziłam bloga. W końcu poczułam, że to właściwy moment, żeby przekuć modową pasję w coś większego. Własna marka? Własne projekty? A może po prostu wyselekcjonowany asortyment od sprawdzonych dostawców? Opcji było wiele, ale jedno było pewne – czas wejść do e-commerce!

W tym wpisie podzielę się swoimi doświadczeniami z tworzenia sklepu internetowego z ubraniami. Będzie szczerze – o wyborach, dylematach, błędach i wszystkim tym, co może przydać się Tobie, jeśli planujesz podobną drogę.

Dlaczego wybrałam Magento, a nie WooCommerce czy PrestaShop?

Kiedy już zdecydowałam, że zakładam swój sklep z ubraniami, zaczęłam rozsyłać zapytania do różnych agencji. Chciałam wiedzieć, na czym stoję: ile to będzie kosztować, jak długo potrwa, i na jakich platformach można to postawić. W większości odpowiedzi przewijał się WooCommerce – najpopularniejszy, łatwy w obsłudze, integrujący się z WordPressem (którego znałam z bloga). Część agencji proponowała PrestaShop, a tylko jedna – i to właśnie ona najbardziej mnie zaintrygowała – oferowała tworzenie sklepów internetowych dając do wyboru: Magento, OpenCart, PrestaShop i WooCommerce.

I tu zrobiłam pauzę. Bo usłyszałam o czymś więcej niż tylko o „szybkim sklepie na WordPressie”. Zaczęłam pytać, drążyć i… ostatecznie wybrałam Magento.

Dlaczego?

Magento od razu urzekło mnie swoimi rozbudowanymi funkcjami sprzedażowymi. System tworzenia pakietów, powiązania produktów, dynamiczne reguły cenowe, rabaty uzależnione od zachowania klienta – to wszystko miałam od ręki, bez żadnych dodatkowych wtyczek. Przy WooCommerce też da się to osiągnąć, jasne – ale trzeba doinstalować dziesiątki rozszerzeń. A każda nowa wtyczka to potencjalne ryzyko: błędy, brak aktualizacji, dziury bezpieczeństwa.

Tutaj miałam zamknięty system, gotowy na sprzedaż. Nie musiałam szukać, kombinować, sprawdzać opinii do każdej integracji. Miałam wszystko w jednym miejscu, od razu gotowe do działania.

WooCommerce? Tylko dlatego, że WordPress jest wszędzie

Po rozmowach z agencjami i własnym researchu dotarło do mnie coś bardzo ważnego: WooCommerce zdobył swoją popularność nie dlatego, że jest najlepszy, ale dlatego, że jest… najłatwiejszy w wdrożeniu. I to głównie dla osób, które od lat działają na WordPressie. WooCommerce to po prostu wtyczka – bardzo rozbudowana, ale wtyczka – do najpopularniejszego systemu CMS na świecie.

A ja? Nie szukałam najprostszego rozwiązania. Szukałam najlepszego – stworzonego od zera z myślą o sprzedaży.

I tutaj zostają tak naprawdę trzy silniki, które warto brać pod uwagę, jeśli traktujesz e-commerce poważnie:

  • Magento – dla tych, którzy planują większy, zaawansowany sklep.

  • PrestaShop – trochę prostszy, ale nadal rozbudowany i solidny.

  • OpenCart – lekki, szybki i zaskakująco intuicyjny.

Nie wybrałam na ślepo. Przeklikałam każdy z nich – najpierw w wersjach demo, potem w testowych instalacjach. I tak, Magento wygrało dla mnie. Ale sama możliwość wyboru, sprawdzenia i porównania, dała mi zupełnie nowe spojrzenie na świat e-commerce. Dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć: jeśli zaczynasz z własnym sklepem, warto wyjść poza WooCommerce i poszukać dalej.

Projekt, kod, konfiguracja – czyli trzy etapy, które dają w kość

Podczas pracy z agencją Design Cart szybko zorientowałam się, że najbardziej angażującym momentem w całym procesie było projektowanie graficzne sklepu. W końcu to wizualna wizytówka mojej marki, a ja, jako osoba z modowej branży, przywiązywałam do estetyki ogromną wagę. Każdy element – od układu strony głównej, przez wygląd kafelków produktowych, aż po fonty i marginesy – miał znaczenie.

Ale jeśli myślisz, że to koniec zabawy… to nie. ?

Kodowanie szaty graficznej to etap, w którym… zapada cisza. Dosłownie. Agencja milknie, fronty nie zmieniają się z dnia na dzień, a ja czekam i zerkam w maila z częstotliwością uzależnionej. Ale wiem – to najcięższy etap techniczny. I nie widać jego efektów z zewnątrz.

Później przyszła pora na konfigurację – podstawowe ustawienia, podpięcie płatności, dostaw, walut, stref czasowych, polityk prywatności i dziesiątek innych „oczywistości”, o których… zwykle się zapomina. I tutaj też pojawiły się pytania, niedomówienia. Ale właśnie dlatego cieszyłam się, że nie jestem z tym sama – miałam wsparcie zespołu.

Dziś wiem jedno: nie da się zrobić profesjonalnego sklepu internetowego bez agencji, jeśli nie jesteś developerem. SaaS-y typu Shopify czy Shoper? Jasne, fajne na start, ale… nigdy nie będą działać dokładnie tak, jak tego chcesz. To kompromis między wygodą a elastycznością. Mój biznes wymagał czegoś więcej.

Na koniec tej przygody warto podkreślić jedno: tworzenie sklepu internetowego to proces, który wymaga zaangażowania, przemyślanej decyzji o wyborze platformy i wsparcia specjalistów. Blogerka, mająca zaplecze w modzie i social mediach, nie rzuciła się na pierwsze lepsze rozwiązanie. Przetestowała różne silniki, zaufała Magento i profesjonalnej agencji, bo wiedziała, że tylko wtedy może zbudować sklep, który nie tylko dobrze wygląda, ale też działa dokładnie tak, jak powinien.

Jej doświadczenie to cenna lekcja: jeśli chcesz, by Twój sklep był dopracowany w każdym detalu i rozwijał się razem z Twoją marką, postaw na narzędzia stworzone do e-commerce i ludzi, którzy wiedzą, jak z nich korzystać.